Perfumy z nutą diabelskiej siarki







Faza pierwsza to intensywny zapach jaśminu, wystrzeliwujący swój aromat niczym armata - gwałtownie i silnie. Wtóruje mu mrożona kawa z pływającą gałką waniliowych lodów, mniam! Mimo tak zabójczego początku z każdą chwilą robi się jeszcze słodziej i słodziej! Wanilia stopniowo wysładza się, przeistacza z zimnych lodów w cukier puder tak słodki, że aż cierpną zęby. W tle nadal wyczuwam zimną, pyszną kawkę. W bazie pojawia się natomiast spora ilość paczuli - ratuje troszkę kompozycję od popadnięcia w słodkie delirium i dodając jej tym niuansem odrobinę powagi. Całość zamyka się w nutach paczuli przełamanej jaśminem i odrobiną wanilii. 

Na skórze zapach prezentuje się po prostu ładnie, ciepło i słodko. Nie jest zaskakujący ani porywający, nie posiada głębi i mocy protoplasty. Jest jednak taki puszysty, mięciuchny, słodziuchny, że nie mogę przestać go wąchać :)


Black Opium


Wiele się mówi o tragicznej trwałości tego zapachu. Z tym się nie zgodzę. Na mojej skórze utrzymuje się nawet do 10 godzin. Przez pierwsze 3 można się nim naprawdę nacieszyć, potem jest coraz bardziej przezroczysty, po czasie daje o sobie zapomnieć, jednak ciągle jest na skórze i co jakiś czas wyskakuje, przypominając o swojej obecności. Jakby nie było – Black Opium to przytulaś, kaszmirowy sweterek, który chce być bardzo blisko i nie lubi popisów wyczynowych. Jeśli szukacie killera – tu go nie znajdziecie. 


A Wy macie swoje ulubione perfumy ?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powrót do dzieciństwa - Sweetmania

VICTORIA CYMES

NovaClear Urban Sunblock